Pierwszy raz leciałam samolotem i to od razu całe 9 godzin. Wylecieliśmy z Magadanu o 15:00 czasu miejscowego, a w Moskwie byliśmy o 16:00 czasu moskiewskiego. Oczywiście nie obyło się bez komplikacji. Na śmierć zapomniałam o mojej benzynie do zapalniczek i nie przypomniało mi się o niej nawet wtedy, gdy Bartek pozbywał się benzyny z kuchenki przed odlotem. Dopiero kontrola przy odprawie mi to uświadomiła. Zabrano nas do osobnego pokoju, gdzie wypełniono protokół. Trwało to baaardzo długo. Tu zostało 10 minut do odlotu samolotu, a my produkujemy się u pani protokolantki, która usilnie próbowała zapisać sobie miasto, z którego pochodzę, czyli Racibórz. Oczywiście nie obyło się bez błędów, ale co właściwe obchodzi jakąś urzędniczkę ze Wschodniej Syberii, gdzie my w ogóle mieszkamy ;) Okazało się, że benzyna trafiła do depozytu i mogę sobie ją odebrać po 6 miesiącach hehe. Na szczęście zdążyliśmy na samolot...
Moskwa przywitała nas tłumem ludzi, hałasem i narzucająca się cywilizacją. Późnym wieczorem dotarliśmy na Dworzec Kijowski, gdzie odjeżdżają pociągi na Ukrainę. Upewniliśmy się, co do połączenia i zastanawialiśmy się dalej, co z noclegiem. Akurat Dworzec Kijowski nie posiada poczeklani z krzesłami, gdzie można przeczekać noc w oczekiwaniu na pociąg. Poza tym marzył nam się prysznic i jakieś pranie, dlatego postanowiliśmy spędzić noc w komnacie odducha. Chłopcy osobno, dziewczynki osobno, jak w internacie :) Następny dzień spędziliśmy jeszcze cały w Moskwie, gdyż pociąg do Kijowa odjeżdżał dopiero koło 22:00. Okazało się, że w tym samym czasie w Moskwie przebywał Kuba, którego poznaliśmy na początku wyprawy w drodze do Lwowa. Byliśmy cały czas w kontakcie i spotkaliśmy się na Placu Czerwonym, by wymienić się wrażeniami z podróży. Wieczorem pożegnaliśmy Moskwę na dobre.
Beatus powinnas wydac kiedys swoje wspomnienia w podrózy:)o tam w ogóle?jak zyjesz?i jak tesknisz?nie za mna oczywiscie a za Bartkiem?bedzie cos z tego? Kama
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń