wszystkie prawa zastrzeżone 2009

24 maja 2009

я солдат

Dopóki w sercu gra muzyka, dopóty jesteś człowiekiem... ktoś bardzo mądry powiedział mi kiedyś te słowa i miał rację. Muzyka nas określa, często zastępuje dialog międzyludzki. Ciekawe czy zastąpi go też gdzieś na Syberii w plackarcie...:)

Podobno Rosjanie to bardzo rozśpiewany naród, może nadarzy się okazja by to sprawdzić. O tym, że rozśpiewany, niech świadczy chociażby strona muzeum rosysjkiego hymnu narodowego (http://www.hymn.ru/index-en.html ), gdzie jest kilkadziesiąt różnych jego wykonań, łącznie z wersjami w innych językach: angielskim, węgierskim, a nawet czeskim! Władza Rosyjska zadbała o edukację Europy, bo przecież każdy europejczyk powinien znać hymn rosyjski i zdawać sobie sprawę z potęgi Rosji. Dla porównania, hymn polski występuje tylko w kilku wersjach, a na oficjalnej stronie RP w jednej - wystarczy raz, a porządnie :)

Muzyka często jest doskonałym sposobem na poznanie kultury danego kraju. Wygrzebałam ostatnio z zasobów mojego kompa nagrania, które jeszcze za czasów pierwszych lat moich studiów, podarowała mi Gryjtula ( moje współlokatorki studiowały filologię rosyjską) Miłość Gryjtuli do wszystkiego, co русские ( rosyjskie) i национальные ( narodowe) jest szeroko znana ( aż do bólu naszych biednych uszu :) i tak oto pieśni te znalazły się w moim posiadaniu: od klasyki ( A. Pugaczowa) do piosenek kabaretowych, aktorskich i Pieśni Bardzo Narodowych, typu "Oczy czarnyje", "Biełyje rozy" itp. Jest jeszcze coś w stylu naszego disco polo - chyba raczej disco rusko i wiem, że to jest właśnie muzyka, która rządzi we wszelkich transportach dalekobieżnej komunikacji rosyjskiej - czytaj w transsibirze :)


oto przykład:


http://w279.wrzuta.pl/audio/9Cs3h6KL7Hk/rosyjska_melodia_ludowa


Oby moc była z nami podczas tej podróży :) Myślę, że w stanie upojenia i tak będzie mi wszystko jedno :D


Jeśli chodzi o tematykę piosenek...Rosja, kraj duży, szeroki, jakby do wędrówki i włóczęgi stworzony. Te dmuki o losach wygnańca, płacz za utraconą miłością i wolnością. Długich granic swego kraju trzeba bronić, więc stale przewija się motyw żołnierza i jego nieszczęśliwego losu. Jak wygląda służba w armii rosyjskiej wiedział już Mickiewicz i nie zazdrościł braciom Rosjanom. idzie więc soldat stepem szerokim i śpiewa o swoim losie. Ale żeby nie było tak patetycznie i żałośnie posłuchajcie wersji reggae, mojej ulubionej:


http://w375.wrzuta.pl/audio/au80N9oLLWy/5nizza-soldat


a propo podróży, to w nawiązaniu do poprzednich postów, gdzie była mowa o transsybirze, na prośbę paru osób udało mi się odnaleźć w internecie zdjęcia wagonów rosyjskich: obszczyj i plackarta. Obszczyj z nazwy wpisuje się w reprezentowany przez niego "komfort" jazdy, natomiast my będziemy jechać plackartą, która jest właściwie taka sama tylko ma się w niej "miejscówki'.


20 maja 2009

Podróż z MaGazynieRem w tle




Bo jest takie miejsce, gdzie można śpiewać na ulicy i to całkiem głośno, gdzie można moknąć na deszczu i jednocześnie się z tego cieszyć, gdzie z każdego kąta uderza cię kosmopolityzm i multikulturowość, gdzie ludzie zakładają farmy, na których mają konie, świnie i osła, a w dodatku plantację kawy... gdzie nasz ulubiony Pan z długimi włosami podaje najlepsze piwo studenckie za 4 złote i obiecał nam odcisk dłoni w alei gwiazd :)

Tym miejscem jest OPOLE!

Można podróżować przez przestrzeń i czas, ciągle dalej i dalej, ale najwspanialsze jest to, że czas czasem pozwala przeżyć coś jeszcze raz. Każda moja podróż do Opola jest jak wielkie święto, powrót do przeszłości, która ciągle jeszcze trwa!
Tylko tam można usłyszeć ośmiostopniową skalę głosu Jarosława, który całą drogę od dworca do Collegium Maius spiewał najpierw: „Dziwny jest ten świat” ( stojąc w kolejce do bankomatu), potem Beatlesów, a na koniec coś o Meluzynie – dzięki ci Jarosławie ( co nas nie zabije, to nas wzmocni :D:D:D:D )
Niczego na świecie nie zamieniłabym na moją ukochaną jadłodajnie na Oleskiej, gdzie wspaniałe studenciaki przyjmują cię z największymi honorami ( „Wiesz, gdzie jest kuchnia, zrób sobie herbatę” ), gdzie przez ponad tydzień czekają na ciebie kotlety w lodówce, których nikt inny nie może zjeść bo tylko tobie są one przeznaczone ( Beshu, nigdy nie zapomnę ci tych przepysznych starych ogórków z chrzanem, żurawin i czerstwego chleba, które poratowały mój biedny, studencki i pusty żołądek). Tylko tam, na Oleskiej, człowiek może poczuć, że jednak jest normalny, kiedy reszta zakłada farmy w Internecie i zajmuje się opieką nad wirtualnymi zwierzątkami. A jeśli chodzi o wielokulturowość, to zaatakowała mnie w postaci pary Chińczyków i ich przepysznych sajgonek, które trzeba było piłować plastikowym nożykiem, co jest nie małą atrakcją.



Bar ( hm, ciężko to nazwać barem) znajduje się w totalnym ukryciu na jednym z osiedli ( myślę, że para Chińczyków dostała w końcu pozwolenie na działalność) i serwuje jedzonko juz ładne parę lat, o czym nie wiedziałam i gdyby nie Tris ( dzięki ci Trisku) w życiu nie poznałabym przepysznego smaku opolskich sajgonek.

Tylko tutaj ustalają się prawdziwe priorytety i życie wydawać się może piękne. Mało mam znajomych ze studiów, którzy znaleźli satysfakcję w napełnianiu gazem aut na pewnej stacji na totalnym wygwizdowie ( właściwie to tylko jednego :* ). Ta sama osoba rozgryza ze mną sens słów Poświatowskiej w interpretacji Janusza Radka ( http://www.youtube.com/watch?v=2FLb9mXCJmc ) i potrafi być totalnie nieszczęśliwa, kiedy ma za mało hemoglobiny, by oddać krew i idzie wtedy ze mną na piwo do Dworku, gdzie prowadzą nas wszystkie drogi i ścieżki w Opolu.

Jeden dzień w tym mieście, a tyle wrażeń....
PS. Nie ma to jak PKP i opóźnienie pociągu do 120 minut
Ps 1: mgr = magazynier
PS 2: Wiedzieliście, że Braian Adams śpiewa o ośmiu zapałkach? (posłuchajcie początkowych słów piosenki)

http://jare2332.wrzuta.pl/audio/7hbTMIKFaSS/braian_adams-wherewer_you_go




17 maja 2009

Pijemy za braci Słowian!!!

Po kilkunastu godzinach spędzonych w Moskwie nastał czas na dalszą podróż. Na dworcu mnóstwo ludzi i mnóstwo hałasu. Odrazu rozpoznajemy nasz pociąg: długi, czerwony z wielkim godłem ZSRR wtoczył się złowrogo i powoli wśród pisku kół i hałasu gwizdka lokomotywy, jakby dopiero co wrócił z socjalistycznego kraju, po długiej podróży z pasażerami dziwiącymi się, że Związek Radziecki się rozpadł. Brakowało jeszcze tylko szronu po bokach pociągu, sopli lodu i Dziadka Mroza za konduktora, aby dopełnić stereotypowego wizerunku Syberii.


No nic, wsiadamy w pociąg i odrazu zajmujemy swoje prycze. ja na dole, Bartek na górze. Chwila na ulokowanie rzeczy, gwizd pociągu, odjazd i teraz dopiero zaczyna się prawdziwa integracja z towarzyszami podróży. Obok nas jedzie dwóch około 50letnich mężczyzn ( Dima i Jura, jak się póżniej okazało). Postawni, wysmagani wiatrem mieszkańcy Wschodu z przerażliwie żółtymi zębami, z łapami jak u niedźwiedzia, ale z jakże gołębim sercem. Odrazu wyciągnęli flaszeczkę by zawrzeć bliższą znajomość z braćmi Polakami. Nie wolno odmawiać gospodarzom wzniesienia toastu za ich zdrowie. W końcu byliśmy w ich kraju, w gościnie, więc obowiązek towarzyski trzeba było spełnić. Na pryczy na przeciwko okna jechał Jarosław z bratem, a obok ich matka i babuszka w kolorowej chuście z torbą jakby żywcem wyjętą ze stadionu dziesięciolecia w Warszawie, z której wydobywał się zapach jakiegoś warzywa zmieszany z zapachem właścicielki tego warzywa. Zaczęły sie pytania: kto my, skąd jedziemy, do kąd, po co? Nastapiła wymiana informacji ( nasza odpowiedź to; My turysty), krótkie opowieści o sobie, o naszych miastach i ciąg dalszy opróżniania flaszeczki. Flaszeczka wcale nie była mała, a jej zawartośc paliła nam gardła, ale bracia Rosjanie ne narzekali. Odczuliśmy ulgę, gdy się skończyła, jednak wielkie było nasze zdziwienie, gdy babuszka sięgnęła do torby i wyciągnęła jeszcze 3 takie flaszeczki. Jak się skończył dzień nie pamiętam.


Następnego dnia nastapiła powtórka z rozrywki. Nasze żółte twarze nie przekonały towarzyszy miejscowych o szkodliwości tego trunku na polskie żołądki. Chcemy być grzeczni więc pijemy dalej. Trzeciego dnia próbujemy delikatnie odmówić, jednak szybko orientujemy się, że to nie jest dobry pomysł, jesli chcemy cało dojechac do celu. Pijemy więc dalej. Ja już nie mogę, mówię Bartkowi, że nie dam rady. On mi na to odpowiada, że trzeba się poświęcic dla dobra ojczyzny!



W tym momencie budze się z fizycznymi niemal objawami kaca! Ten sen śni mi się ostatnio co jakiś czas. Po raz pierwszy pojawił sie, gdy przeczytałam w przygotowanym przez Bartka planie podróży notatkę dotyczącą alkoholu i papierosów:
Wódka to tradycyjny rosyjski trunek. Pije się go tam chyba codziennie. Często jest się częstowanym i odmowa jest źle odbierana. Dobrze mieć w plecaku butelkę - może być wyrazem podziękowań za okazaną pomoc.

16 maja 2009

Mise lubią dzieci ... jeść!!!



Spanie w namiocie ma swoje plusy i minusy.


Plusem niewątpliwie jest to, że nie musisz martwić się o nocleg. Tajga jest duża przygarnie każdego wędrowca i nie zrobi jej różnicy nowy gatunek homo sapiens podczas, gdy daje ona schronienie wielu różnym gatunkom zwierząt. I tak naszymi sąsiadami co rano mogą być: polatucha i burunduk, soból, rosomak, łasica syberyjska, łoś, piżmowiec, orzechówka czy szczekuszka. I ja też większość z tych zwierząt jak dotąd poraz pierwszy widziałam na stronie wikipedii :) Oprócz tego dochodzi jeszcze tzw. "pakiet dodatkowy", czyli wszelkiego rodzaju latające paskudztwo, a w szczególności plaga komarów!!!


Spotkanie z syberysjkim niedźwiedziem brunatnym jakoś mnie nie przeraża ( narazie). Może dlatego, że już przeżyłam bliskie z nim spotkanie ( nie z syberysjkim ale z niedźwiedziem w ogóle rzecz jasna :D ) i nasłuchałam się mnóstwo o tym, co trzeba zrobić, gdy misio nie okaże się miłym misiem rodem z dobranocki( wiedza wyniesiona z bacówki).


Obóz będziemy rozbijać raczej z dala od ludzi i cywilizacji, jesli będzie to możliwe najlepiej u podnóża gór, gdyż chcemy wczesnym rankiem wspiąć się na jakiś szczyt i zobaczyć z góry bajkał i okolice.Nasz biwak będzie obejmował: namiot, śpiwór, karimatę,maszynkę msr, nóż, latarkę (najlepiej czołówka), menażki, ruszt cienki , kubek, łyżkę, widelec, ściereczkę, zapalniczkę, zapałki, sprzęt wędkarski, przyprawy. Bartek chce łowić ryby w Bajkale :)


Oprócz tego trzeba będzie się zaopatrzyć w "prezenty". Część z nich pójdzie na łapówki, a częśc w ramach podziękowania zwyklym ludziom spotkanym na drodze (podziękowanie za gościnę, poczęstunek, nocleg, podwiezienie): widokówki, zapalniczki, zapałki, papierosy, długopisy, kieliszki z godłem Polski, dla dzieci: cukierki, naklejki, naszywki.


Jest taka jedna rzecz, która trochę mnie martwi. Jestem zmarzluchem, i to strasznym! W nocy człowiekowi spada temperatura ciała i to jest normalne, ale mnie to chyba spada o torche za dużo! Bo kiedy wszyscy smacznie i beztrosko śpią w swoich śpiworkach ja aby utrzymać optymalną temperaturę ciała potrzebuję polaru i kilku kocy:/ W związku z tym przeszukałam całe mieszkanie i znalazłam! wspaniały, wojskowy śpiwór z rękawami, który będzie zapewne cieplejszy niż moja stara, niebieska "pieluszka". Śpiwor trafił do mnie bynajmniej nie po służbie wojskowej, ale po powodzi w 1997 roku, kiedy to moje miasto było jednym z bardziej zalanych miast na południu kraju.



15 maja 2009

Powiało chłodem... Na Syberii też bywa ciepło!

Każdy kolejny dzień zaczynam od sprawdzenia pogody w miejscach, do których zamierzamy dotrzeć. To już niemal jak obsesja i w myślach robię zakłady sama ze sobą, że dziś będzie ciepło lub zimno na podstawie tego, co widzę za oknem. Taaaak, wiem... tak jakby to, co się dzieje z pogodą gdzieś na południu Polski miało wpływ na temperaturę we wschodniej Syberii, ale czasem się zgadza :):)
Większość moich ciepłolubnych i ciepłokrwistych znajomych zareagowała niemal gęsią skórką i objawami hipotermii na wieść o mojej wyprawie. Dla nich Syberia to wieczna kraina zimna i śniegu( uwaga na Yeti! ) i cięzko im sobie wyobrazić temperatury dodatnie. A jednak! Tam nawet mają lato o dziwo... Przeszukałam wszystkie strony meteorologiczne szukając informacji o średniej temperatur w rejonach Irkucka i Jakucka, o ilości opadów itp. Dane są pocieszające ( średnia temperatura w lipcu to około 18 stopni), mam tylko nadzieję, że nie będzie padać non stop, gdyż wtedy ciężko będzie się nam przeprawić przez drogę gruntową do Magadanu, ktorą chcemy pokonać stopem. W sprzyjających warunkach powinno nam to zająć 5 dni.
Teraz szybkie spojrzenie na temperaturę:
w Irkucku: 8 stopni,
w Jakucku: 11 stopni,
w Madaganie: 3 stopnie
uh, przedwczoraj w Irkucku było ponad 20 stopni.
Ogólnie za dnia temperatury są dodatnie, jednak w nocy sa jeszcze ujemne. Licze na to, że w lipcu będzie lepiej, ponieważ nie chce zostać mrożonką i karmą dla niedźwiedzia.Gorąco polecam te stronkę:
można tu sprawdzić pogodę dla całego świata i obejrzeć ciekawe zdjęcia satelitarne.

14 maja 2009

SYBERIA 2009






Tym teraz żyję, tym teraz jestem. Termin wyprawy : lipec 2009. Na tym blogu na bieżąco będą powstawać relacje z przygotowań do wyprawy, jak i z samej wyprawy.


Życie potrafi być jedną wielką niespodzianką. W pierwotnej wersji nagrodą za ukończone wreszcie studia miała być Ukraina, a dokładniej pasmo Czarnohory ( Karpaty Ukraińskie) z plecakiem, namiotem i przyjacielem. Jednak przyjaciel skończył studia szybciej i obecnie poszukuje pracy, wkroczył w dorosłe życie, w które mi się w ogóle nie śpieszy wkraczać. Porzucone studia na V roku, 5 miesięcy życia i pracy w bacówce PTTkuku, śniadania z sarnami, ucieczka przed niedźwiedziem i białą Buką stanowią wystarczający dowód bycia włóczykijem przez duże W. Poza tym góry schodzone wzdłuż i wszerz z plecakiem, gitarą i parą niezawodnych treków.


Wyprawa na Syberię jest ciągle jeszcze na etapie realizowania, planowania. Mamy już wizy na 13 lipca, ale ciągle brak jeszcze biletów. Strona ukraińskich i rosyjskich kolei okazała sie bardzo skomplikowana i nie chodzi bynaj mniej o cyrylicę, ale o to, co siedzi w głowach naszym wschodnim sąsiadom. Strona rosyjska ułatwiła nieco sprawę, gdyż posiada wersję angielską. Poza tm jestem pod wrażeniem symulacji wirtualnej podrózy transsibirem do Władywostoku, świetna zabawa :)

kolej ukraińska:

http://www.uz.gov.ua/?lng=uk


kolej rosyjska:




Bilety na kolej rosysjką można zamawiać na 45 dni przed planowaną podróża, więc mamy jeszcze trochę czasu. Najprawdopodobniej będziemy jechać ze Lwowa do Moskwy ( około 23 h), potem z Moskwy transsibirem do Irkucka ( jakies 3,5 dnia). Dalej chcemy dotrzec na stopa drogą kołymską do Magadanu i na wyspę Sachalin.
Wyprawa już za 2 miesiące, a mnie ciągle czeka jeszcze obrona pracy mgr. jeszcze trochę wysiłku, a nagroda będzie wielka...


tak wygląda wiza rosyjska: