wszystkie prawa zastrzeżone 2009

5 czerwca 2009

szacunek panie bracie, szacunek...

Borys ma 33 lata, mieszka w Warszawie i prowadzi całkiem fajny blog. Borys jest też podróżnikiem – to dlatego jego blog przyciągnął moją uwagę. Ze strony głównej uśmiecha się do mnie lekko zarośnięty blondyn w okularach, z czarnym szalem na szyi – wzbudza koleś sympatię... do czasu.


Szukając różnych relacji z podróży po Syberii, zdjęć i ciekawych info, natknęłam się wreszcie na Borysa. Z zaciekawieniem przeczytałam jego relacje z pobytu w Jenisejsku, z północnego Bajkału, Chabarowska, Krasnojarska, Władywostoku, a także z innych rejonów Azji. Właściwie większość stanowią zdjęcia, robią jednak wrażenie, gdyż przedstawiają zarówno ludzi, architekturę i szeroko pojętą kulturę z jedzonkiem na pierwszym miejscu :). Dodałam więc blog do „ulubionych” i śledzę od jakiegoś czasu poczynania pana Borysa. Trzeba przyznać, że człowiek podróżuje dużo i często, a najbardziej upodobał sobie Azję.

Dlaczego o nim w ogóle piszę? Ano dlatego, że bardzo zmartwiło mnie to, w jaką stronę ewaluuje pasja podróżnicza pana Borysa. Czytałam wiele blogów podróżniczych, wiele relacji z podróży, wiele prywatnych stron globtroterów: tych domorosłych i zawodowych...i co? To, że przez wszystkie przewija się pewien smutny dla mnie schemat, który można by ująć następująco: od pasji do wygodnictwa. Poza tym większość tych ludzi uważa, że skoro zostawiło już swój ślad na różnych stronach globu, to może bezkarnie wyrażać swoje, czasem niezbyt mądre, opinie. Właściciel wszystkich rozumów, które zjadł podczas swoich kształcących wypraw, uważa, że odtąd może stanowić guru, Alfę i Omegę w dziedzinie podróżowania. Nie ma nic złego w dzieleniu się swoją pasją z innymi ( sama to przecież robię), ale brak mi w tych wszystkich relacjach, opisach jakiegoś pierwotnego szacunku do kraju, który się odwiedza, obcej ziemi, na którą się wkracza po raz pierwszy i kultury, którą się zastaje. Owszem, można się dziwić, można się nie zgadzać, można krytykować, ale należy to robić z umiarem, pamiętając, że to, co dla przeciętnego Europejczyka jest złe lub dobre, nie musi być takie np. dla mongolskiego chłopa, co nie oznacza, że jest on jakiś gorszy. Antropolodzy nie raz już udowodnili, że cywilizacja europejska ma jedną, snobistyczną wadę: wszystkie swoje motywacje, zachowania utożsamia z zachowaniem ludzkim w ogóle. Bardzo brzydka to wada....

Nie, żeby pan Borys jakoś tak bardzo przodował w takim myśleniu. Mówię tutaj ogólnie, na podstawie tego, przez co udało mi się przebrnąć w Internecie. Do pana Borysa mam żal właściwie za jeden jedyny post, który ujawnił wszystkie wcześniejsze moje podejrzenia (pomijając już fakt kompletnego ignorowania interpunkcji i rażące literówki). Chodzi o wpis, w którym prezentuje on zmontowany przez siebie filmik pt; „Kitajce” the movie. Przedstawia on foty ludzi zrobione w Chinach. Słowo „Kitajce” bardzo mnie uderzyło...każdy doskonale wie, co ono oznacza, ale uważam, że absolutnie nie przystoi ono prawdziwemu globtroterowi! Używanie wszelkich innych kolokwialnych określeń rasowych, a także wszelkich obraźliwych stereotypów lub nie daj Boże kawałów, jest hańbą i świadczy źle o takiej osobie. Podróżnicy są po to, żeby łamać schematy, a nie je utwierdzać. Nie chciałabym, żeby podczas naszej podróży po Rosji ktoś nazwał nas obraźliwie „polaczkami”, „złodziejami” itp. Być może nie uda nam się tego uniknąć – stereotypów myślowych łopatologicznie nie wybije się z głów od razu – nie oznacza to jednak, że my musimy odpłacać się tym samym.

Jak myślicie?

2 komentarze:

  1. Śląsk kontra reszta świata! :) Ogr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogryzek, ty lokalny, nieuleczalny patrioto! :)(grozi piąchą)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.