Pociąg z dworca Jarosławskiego na Władywostok odjeżdżał o 00:30. O północy zaczęła się odprawa. Bilety są zawsze imienne, przed wejściem do pociągu prowadnica sprawdza bilety i paszporty. W Rosji paszport jest jedynym dokumentem tożsamości, jest czymś w rodzaju naszego dowodu osobistego. Zakupione przez Internet bilety wymieniliśmy normalnie w kasie na papierowe i nie było z tym żadnego problemu. W końcu władowaliśmy się do pociągu. Dostaliśmy najgorsze miejsce z możliwych, bo na samym końcu przedziału, koło WC. Wcześniej, w plackarcie ze Lwowa do Moskwy, byliśmy mniej więcej w środku i mogliśmy wyprostować nogi. Wystawały, bo wystawały, ale zawsze wygodniej. Teraz mamy miejsca, gdzie łóżko kończy się ścianą i nie można wystawić nóg. Poza tym, co chwilę ktoś biegał do toalety i zapalić papierosa i strasznie trzaskał drzwiami. Dopiero nad ranem wszystko ucichło i dało się jakoś przespać.
Łóżka w plackarcie skrojone są na osobę o średnim wzroście. Wszyscy powyżej 165 cm. mogą mieć problem z nogami :)
Jest strasznie gorąco. W pociągu jak w saunie ( bani). Pocimy się tak, że aż z nas cieknie. Okno otwiera się, ale bardzo nieprzemyślanie, bo nie w dół, a prostopadle do szyby i nie ma przewiewu. Okropnie duszno. W nocy okno było zamknięte, bo chłopakom wiało na górze w głowę i obudziłam się rano z atakiem duszności. Nie było czym oddychać.
Mamy ze sobą trzy dwulitrowe butelki piwa i pijemy to jak wodę. Strasznie łatwo się odwodnić. W wagonie jest termometr, który wskazuje prawie 30 stopni!
Drugi dzień w plackarcie do Irkucka. Wieczorem graliśmy ostro z Rosjanami w karty. Oni nas nauczyli grać w „duraka” my ich w „pana” :). Okazało się, że Rosjanie doskonale znają moją ulubioną grę w mafię, tylko, że u nich są jeszcze prostytutki ;) Dokupiliśmy wczoraj jeszcze piwa i imprezowaliśmy do północy. Spałam jak zabita, nic mi nie przeszkadzało :) Jedyne, co zauważyłam, to spuchnięte stopy – skutek spania z podwiniętymi nogami. Jest jakby trochę chłodniej, albo przyzwyczailiśmy się już do warunków. Rano obowiązkowa toaleta, udało mi się nawet umyć włosy :) typowym środkiem pomocniczym przy myciu jest przecięta na pół plastikowa butelka.
Jestem zaskoczona czystością toalet. Małe, bo małe, ale czyste, zawsze z papierem toaletowym. Toalety w naszych PKP są o wiele bardziej żałosne i śmierdzące. Może to dlatego, że tu o wszystko dba prowadnica. Raz po raz biega po wagonie z miotłą, szmatą, wynosi śmieci i dba o czystość.
Na postojach wszyscy wychodzą na peron. Można tam kupić wszystko: od alkoholu, papierosów i jedzenia ( pirożków) do skórzanych portfeli, futer i zabawek. Postoje są zwykle 3 i 5 minutowe, wtedy nikt nie wychodzi na peron. Rozprostować kości można dopiero na 20 – 30 minutowych przystankach.
Nie mamy większego problemu z dogadaniem się z Rosjanami. O wszystko można zapytać i prędzej czy później się porozumieć. My też zaczynamy rozumieć coraz więcej. Zaczynamy też wzbudzać coraz większa ciekawość. Rosjanie dziwią się zwykle dlaczego tak daleko jedziemy. Są bardzo gościnni, częstują nas wszystkim, co mają i jak na razie cały czas darują nam fajki na drogę. Są bardzo uczuciowi, nie kryją swoich emocji, nie są wstydliwi. Jak są źli, to się złoszczą, zaraz potem są uśmiechnięci i gotowi do pomocy, nie obrażają się łatwo. Mamy nowego towarzysza: około 60letni mężczyzna, miły bardzo z całą szczęką tytanowych zębów! Wygląda tak, jakby miał metalowe ochraniacze na zęby. Z Viki przegadaliśmy o wszystkim: o polskim i rosyjskim kinie ( znają tu Lindę) o muzyce i literaturze. Okazało się, że Viki też lubi mój ulubiony ukraiński zespół 5nizza i śpiewaliśmy sobie piosenkę „Soldat” ;)
Za oknem monotonny krajobraz: las, las lub stepy. Już kilkaset km od Moskwy dało się zauważyć biedę. Tu Moskwa kipi od bogactwa, a tuż za jej rogatkami najpierw wielkie, brzydkie blokowiska, a potem zapadnięte chaty. Brakowało mi naszego polskiego charakterystycznego widoku – pól uprawnych. Tutaj tylko las lub łąki.
Na tak długiej trasie sprawdza się co jakiś czas stan techniczny pociągu. Krótkie postoje są po to, żeby pracownicy kolei mogli popukać, osłuchać tory i koła, poprzykręcać śruby itp. Gdy wszystko jest w porządku piszą kredą na wagonie OK. Poza tym tory są "odkurzane". Ludzie, którzy wychodzą na peron rzucają niedopałki papierosów na tory. Wtedy specjalna maszyna po prostu je odkurza :)
Beatusie kochany, Twój blog sprawia, że żyję Waszą piękną przygodą i przenoszę się w dalekie krainy choć na chwilę ;-)
OdpowiedzUsuńRatujesz mnie przed moimi oprawcami, czytaj okrutną rutyną i przygnębiającą rzeczywistością, które pakują się z buciorami w moje życie. Złobik
Dziękuję!