Witam!
Wreszcie w domu.....Są plusy i minusy, jak zawsze. Ciągle jeszcze czuje na sobie kurz syberyjskich dróg, choć zdąrzyłam się już kilka razy wykąpać :):) wszystko zostało w głowie i w sercu...
Wszystko, co dobre, kiedyś się musi skończyć. Nasza podróż miała trwać dłużej. Po dotarciu do Magadanu chcieliśmy dotrzeć jeszcze na Sachalin, ale nasze możliwości finansowe okazały się zbyt małe, a ceny biletów powalające. Poza tym, żeby z Magadanu dostać się na Sachalin, trzeba najpierw polecieć do Chabarowska, a stamtąd płynąć 5 dni promem... trochę za długo. Polecieliśmy więc do Moskwy ( 9 h lotu!), a potem pociągiem do Kijowa ( oj powiem wam, że tęskno mi za plackartą, zwłaszcza po 12h jeździe PKP z Przemyśla do Poznania). Z Kijowa mieliśmy jeszcze jechać stopem do Polski, ale...
Zderzenie z cywilizacją było zbyt okrutne. Zbyt duże obciążenie dla psychiki, zwłaszcza mojej. Do Moskwy przylecieliśmy brudni, śmierdzący, zmęczeni i głodni. Stolica przytłoczyła ogromem ludzi, budynków i hałasem. Nie mogliśmy rozbić namiotu, trzeba było jakoś wyglądać, być w miarę czystym itp. Reguły gry są twarde - cywilizacyjne nawyki wzięły górę. Potem już było coraz ciężej zdecydować się na dalszą wlóczęge, gdy w plecaku gniły już prawie rzeczy, a kieszenie prawie puste :) ale co się odwlecze to nie uciecze! :)
PS. Musicie jeszcze troszkę poczekać na zdjęcia. Być może jutro już coś wrzucę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.