27 lipca, poniedziałek. Była to prawdziwa uczta dla zmysłów i ciała. Spaliśmy długo, bardzo dłuuuugo. Pozwoliliśmy sobie na odrobinę szaleństwa. Było strasznie gorąco, więc kąpaliśmy się w rzece i obozowaliśmy na plaży. Nie mieliśmy ze sobą ani odrobiny pitnej wody, ale na szczęście Lena dostarczyła nam wody na herbatę, którą ugotowaliśmy w wielkim rondlu i piliśmy ją litrami :). Potrzebny był nam taki dzień błogiego odpoczynku. Spanie na karimacie na środku plaży, pod gołym niebem mogłoby trwać wiecznie! Niestety po godzinie 13:00 skończyło się leniuchowanie i ruszyliśmy w dalszą drogę, w ostatni etap podróży; kołymą na Magadan!
doktor lena byłaby taka dumna!!! taka... dumdumdum!!! :D
OdpowiedzUsuń